Powiem wam, że mały mi dawał ostatnio w kość, pewnie ząbki i wszystko razem wzięte ;)
Tak rozmyślając o tym, jak ten czas szybko leci, kiedy człowiek ma już dzieci, doszłam do wniosku, że chyba muszę sporządzić jakąś listę miejsc, które chciałabym odwiedzić, wiecie taka "Bucket List" ;)
Prawda jest brutalna - nie mając jeszcze dzieci, wyjeżdżaliśmy znacznie częściej, i mimo że uwielbiam wyjazdy z dzieciakami, to jednak stanowi to pewne utrudnienie logistyczne, a do tego - nie oszukujmy się - bardzie drenuje portfel. Zwłaszcza, jeśli chodzi o "duże" wydatki typu bilet lotniczy czy wiza. Bo różnica w cenie między pokojem dwuosobowym a 3-osobowym (taki nam zazwyczaj starcza), nie jest już tak drastyczna.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia wieku dziecka, z maluchem gorzej się zwiedza, chcąc uszanować jego rytm dnia, zapewnić mu drzemki w ciągu dnia, atrakcje odpowiednie do jego wieku. Ciężko z małym dzieckiem zwiedzać np. muzeum i kontemplować sztukę w ciszy i spokoju ;)
Bezsprzecznie, podróże z dziećmi dają wiele radości, pozwalają zobaczyć świat oczami dziecka, niesamowicie ułatwiają nawiązywanie kontaktów i zjednują ludzi, ale też wiążą się z koniecznością przeorganizowania dotychczasowego stylu zwiedzania/podróżowania. Bo czy to lubiliśmy imprezować, czy też dni spędzać w muzeach, kościołach i wykopaliskach, czy też leżeć plackiem na plaży - z małymi dziećmi się tak nie da. A przynajmniej nie da się w takim wymiarze, w jakim byliśmy przyzwyczajeni. Takie jest moje doświadczenie. Ciekawa jestem, jakie jest wasze ;)
W związku z tym, zdałam sobie sprawę, że czas na wyjazd bez dzieci :) Aby pozwiedzać w swoim tempie, nie obracać się wkoło w obawie, czy dziecko nie wybiegnie, nie upadnie, nie popsuje, zjeść w końcu ciepły posiłek i rozkoszować się ciszą :)
Nasz plan na najbliższe miesiące wygląda następująco:
- już za miesiąc, 1-go listopada wyruszamy na nasze greckie wakacje
- pod koniec listopada (25-30) lecę sama (tak, tak - sama, no póki co sama, chyba że będę zmuszona kupić bilet małemu) do Dublina - HURRAY! YUPI!
- na luty udało nam się kupić bilety do Ameryki Południowej - mamy całe 15 dni na pokonanie 1400km i przedostanie się z Buenos Aires w Argentynie do Santiago w Chile (bilety kupiliśmy w mega "promocji", czyt. error fare, za oszałamiające 3145zł za naszą rodzinkę, teraz trzymamy kciuki, żeby bilety nie zostały zvoidowane)
Na razie tyle. Moja "Bucket List" będzie modyfikowana i uzupełniana, póki co są na niej takie pozycje jak:
- Machu Picchu - sławne miasto Inków
- Salar de Uyuni - największa na świecie pustynia solna
- z mniej egzotycznych: wyspy Morza Śródziemnego: Sycylia, Korsyka, Sardynia
- Bałkany
- Turcja
- Sankt Petersburg
- Mongolia
- jezioro Bajkał
- Wielki Mur Chiński
- Nowa Zelandia
- Azja Południowo-Wschodnia: Kambodża, Wietnam, Indonezja, Filipiny
- Norwegia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz